Dziad borowy- postać z literatury mongolskiej i wierzeń kalifistycznych. Jest to starzec ubrany w czarną szatę z kapturem zasłaniającym twarz, włóczący się po lasach i porywający nieostrożnych podróżnych. Jego ciało jest pokryte ranami i poparzeniami. Znana nam historia Dziada borowego pochodzi ze spisanej w 2.s. XIV w. Legendy o Dziadzie Borowym i innych straszydłach, jakie chodzą po Ziemi by tępić niewiernych autorstwa szamana Artana Starego.
Poniższy tekst jest jedynie streszczeniem legendy.
Dawno, dawno temu, żył na stepach Wielkiego Imperium Mongolskiego pewien wybitny alchemik, którego imię już dawno zostało zapomniane. Przyrządzał on potężne mikstury, dzięki którym uzdrawiał chorych, klarowne wywary, dzięki którym zwiększał odporność na ból, pieniące się eliksiry, pozwalające unosić się w powietrzu i wiele innych. Jego sława promieniała poza granice Imperium, tak że wielu przybywało skorzystać z jego usług. Był on jednym z najwierniejszych Kalifowi i zawsze oddawał Mu cześć i ofiary. Pewnego razu, przybył do alchemika obcy z odległego kraju. Przedstawił się jedynie jako alchemik. Pokazał on geniuszowi tajemniczą substancję, biały proszek rozpuszczalny w wodzie, kojący stany zapalne i poparzenia. Nazywał go kwasem borowym. Twierdził, że może go sprzedać za pewną sumę złota, niezbyt dużą, lecz transakcja musiałaby zostać przeprowadzona natychmiast. Alchemik nie miał w tym momencie złota, gdyż poprzedniego dnia wpłacił je na świątynię. Nie chcąc przegapić takiej szansy, po krótkim wahaniu wręczył obcemu złoty posążek, poświęcony Kalifowi, stojący na domowym ołtarzyku. Obcy natychmiast pochwycił posążek, zostawił fiolkę proszku i zniknął. Przez następne tygodnie sława alchemika nadal rosła, dzięki rewolucyjnemu lekarstwu. Po pewnym czasie zaczął jednak zastanawiać się, czy nie dałoby się wzmocnić działania kwasu. Po wielu próbach i eksperymentach udało mu otrzymać niezwykle silnie skoncentrowany ekstrakt kwasu borowego. Jednak wtedy wydarzył się tragiczny wypadek. Naczynie pełne kwasu pękło, a cała objętość oblała twarz, ręce i ciało alchemika. Kwas borowy w tak silnym stężeniu okazał się niezwykle żrący. Twarz alchemika pokryła się okropnymi ranami. Od tego czasu wzbudzał ogromne przerażenie wśród ludności. Poparzony alchemik opuścił stepy i zamieszkał w lasach. Chował twarz pod ciemnym kapturem. Według późniejszych relacji zaczął porywać dzieci, które zapuściły się zbyt daleko od jurty i używa ich krwi do preparowania maści mających koić ból jego okropnych poparzeń.